Hepi berzdej!
Moje 22. urodziny. Miłe - trochę życzeń na Facebooku, zniżka w Komikslandii, która dała możliwość nadrobienia mang, dotacja od Mamy, Jacek zwolnił mnie z obowiązku gotowania obiadu... Dowiedziałam się również, że tego samego dnia urodziny obchodzi Batman. I to całkiem zrobiło mi dzień.
Z tej okazji - czołówka jednej z najlepszych kreskówek świata, jedynego kanonu o Mrocznym Rycerzu, jaki uznaję. Tak, też oglądałam to w dzieciństwie, być może dlatego, bo niektóre elementy są ostro cheesy, co teraz, po latach, rzuca się w oczy (właśnie zaczęliśmy z Jackiem oglądać to do posiłków), ale kilku bardzo ważnych zalet nic nie przebije.
A te zalety to:
- Joker grany przez jedynego i najlepszego w tej roli Marka Hammilla
- Właśnie tam, po raz pierwszy w historii, pojawiła się moja ulubiona postać z uniwersum DC - Harley Quinn
- Muzyka, oparta na tej z filmu Tima Burtona z 1989 roku
- Grafika - uproszczona, ale fantastycznie operująca mocno kontrastową czernią, dzięki czemu wszystko jest mroczne
- No właśnie - ogólnie mroczny klimat, oczywiście na tyle, na ile można było sobie pozwolić w kreskówce dla dzieci
Ostatecznie długo nie dawałam rady oglądać tego, gdy byłam mała, zbyt się bałam, stawałam tylko w progu pokoju i pytałam co jakiś czas rodziców, co się dzieje, gdy ktoś krzyczał na ekranie. Z oglądaniem filmów Burtona, o dziwo, takich kłopotów nie miałam.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.