Tekken: Blood Vengeance
Tekken: Hybrid to całkiem fajna sprawa. Płyta w pudełku zawiera zremasterowany do HD Tekken Tag Tournament, Tekken Tag Tournament 2 Prologue, czyli demo drugiej części (na razie z tylko czterema postaciami), oraz wymieniony powyżej film.
Zabawy z oboma Tekkenami jest co niemiara, bo pierwszy całkiem ładnie poprawiono (aczkolwiek nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś) i nadal jest bardzo miodny, a drugi naprawdę świetnie się zapowiada - jest ładny, gładki i tagowe ataki bardzo fajnie wchodzą.
Zabawy z oboma Tekkenami jest co niemiara, bo pierwszy całkiem ładnie poprawiono (aczkolwiek nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś) i nadal jest bardzo miodny, a drugi naprawdę świetnie się zapowiada - jest ładny, gładki i tagowe ataki bardzo fajnie wchodzą.
A gdy jednak rozbolą już kciuki, można obejrzeć ten słynny film pełnometrażowy. Nie miałam dużych oczekiwań, bo trailery wskazywały, że głównymi bohaterkami będą Alisa i Xiaoyu, a tej pierwszej nie trawię. Nadal jednak trochę się rozczarowałam.
serio spoilery, uwaga, achtung
Fabuła
Miałam nadzieję na dużo widowiskowych walk, wplecionych w pretekstową fabułkę. Nie oszukujmy się, nie istnieją bijatyki opowiadające dobre historie, zawsze to tylko głupawe preteksty do lania się po pyskach. Dlatego lubię, gdy twórcy są tego świadomi i nie starają się pisać głębokich i pełnych zwrotu akcji fabuł. Tak, to miłe, gdy bohater ma odrobinę backstory, ale niektórzy idą z tym stanowczo za daleko i próbują tworzyć jakieś zawiłe uniwersa, gdy nikogo to nie obchodzi, ja chcę przecież tylko kopać tyłki!
Niestety, film nawet pod tym względem rozczarowuje. Stanowczo za dużo gadania, szkolny romans, intrygi na poziomie sześciolatka (nie, serio, znam takiego co wymyśla nawet lepsze), no i oczywiście, a jakże: niespójność z resztą uniwersum. Miałam bowiem obawy, że skoro akcję filmu umieszczono przed szóstą częścią gry, która zaczyna się przebudzeniem Alisy w laboratorium Boskonovitcha, nie może ona biegać swobodnie od początku filmu i stworzono brzydką dziurę fabularną. Dziura jest, ale w nieco innym miejscu i tak mała, że grając niezbyt uważnie w Tekkena 6 można ją przeoczyć. I to nawet mi się spodobało.
Na co liczą ludzie oglądający adaptację bijatyki? Oczywiście, że na ładne walki. Dodatkowo fani chcą zobaczyć swoje ulubione postacie: najlepiej się bijące (i wygrywające - choć tu, z jasnych względów, nie da się wszystkich zadowolić), ale nawet lekka odmiana w postaci normalnego życia jest okej.
Postacie
Na co liczą ludzie oglądający adaptację bijatyki? Oczywiście, że na ładne walki. Dodatkowo fani chcą zobaczyć swoje ulubione postacie: najlepiej się bijące (i wygrywające - choć tu, z jasnych względów, nie da się wszystkich zadowolić), ale nawet lekka odmiana w postaci normalnego życia jest okej. Na co nie liczą ludzie oglądający adaptację bijatyki? Och, na wiele rzeczy, na przykład na wycięcie większości postaci i pozostawienie tylko jedenastu. Z, jak policzyłam z Wikipedią, pięćdziesięciu pięciu. Na dodanie gościa, wokół którego obracać się ma fabuła, drętwej, nudnej i tak bardzo niepotrzebnej postaci, która niby ma być nieśmiertelna, a ginie w żałosny sposób. Chociaż nie, wróć, w zasadzie to nie, bycie zabitym przez Heihachiego to super śmierć.
Mamy więc Alisę i Xiaoyu z Pandą w rolach głównych, Jina, Kazuyę i Heihachiego pociągających, jak zwykle, za sznurki, Ninę i Annę odpowiednio u boku dwóch pierwszych panów, Magiczne Mokujiny i niewielkie mówione rólki Ganryu i Lee Chaolana. I cameo kilku innych, między innymi Lily, Boba i Lei Wulonga, pod postacią pojawiających się na ułamek sekundy ich standardowych renderów jako "zdjęć". No i tego nieszczęsnego Przedramatyzowanego-Jakmutam, który nikogo nie obchodzi. Poza Xiaoyu i Alisą, którym się podoba bo jest atrakcyjnym chłopcem - ależ głębia charakteru!
Alisa dostała więcej character developmentu niż w Scenario Mode Tekkena 6, gdzie była jedną z głównych postaci. Nie oznacza to jednak, że ten film ją tak wspaniale ukazał, to tamta historia była po prostu tak bardzo zła. Zaczęłam jednak sympatyzować z różowym androidem, mimo że wcześniej wykorzystywałam ją głównie do bicia po twarzy w trybie treningowym, tak bardzo mnie drażniła, jest to więc jakiś postęp.
Najlepiej wyszły komediowe wstawki z niezawodnym EXCELLENT Lee, Pandą jako najszybszym środkiem transportu i Ganryu - restrykcyjnym wuefistą. Straszna, straszna szkoda, że film nie poszedł w tę stronę i nie zaprezentował więcej zabawnych momentów. W ten sposób Lee uratował film, który byłby świetny, gdyby został w nim głównym bohaterem. Nie obraziłabym się nawet o powtórzenie którychś z zabawniejszych cutscenek z gry w tej ślicznej grafice - może nie od razu z Heihachim w samych kąpielówkach usługującym Chaolanowi, ale na przykład Ganryu oświadczający się Julii? Czemu nie?
Jestem też zaskoczona brakiem niektórych faworytów. Rozumiem, że mój ulubieniec, Bob, nie jest zbyt popularny, ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego Hwoarang czy Asuka Kazama nie pojawili się choćby na chwilę, żeby uszczęśliwić rzesze swoich fanów? Że nie byłoby gdzie ich fabularnie wcisnąć, nie pasowaliby? Nie kupuję takiego tłumaczenia, tu wiele rzeczy nie pasowało do innych i było zupełnie z odbytu, Hwoarang na przykład w tle w szkole różnicy by nie zrobił.
Jak już wspomniałam, jest fantastyczna. Jak wydłużone, składające się na mniej lub bardziej logiczny ciąg, cinematic cutscenki z gry. W zasadzie warto obejrzeć ten film dla samych pięknych wizualiów - tym bardziej boli ta maleńka ilość bohaterów. No i walk jest trochę za mało. Dorzucenie zupełnie bezsensownej między Alisą i Xiaoyu to nadal niedobór. A już fakt, że druga potyczka między Anną i Niną rozgrywa się zupełnie off screen (a sądząc z tego, jak urządziły dom Lee, było epicko) woła o pomstę do nieba. Nie o takie bijatyki walczyłem!
Grafika
Jak już wspomniałam, jest fantastyczna. Jak wydłużone, składające się na mniej lub bardziej logiczny ciąg, cinematic cutscenki z gry. W zasadzie warto obejrzeć ten film dla samych pięknych wizualiów - tym bardziej boli ta maleńka ilość bohaterów. No i walk jest trochę za mało. Dorzucenie zupełnie bezsensownej między Alisą i Xiaoyu to nadal niedobór. A już fakt, że druga potyczka między Anną i Niną rozgrywa się zupełnie off screen (a sądząc z tego, jak urządziły dom Lee, było epicko) woła o pomstę do nieba. Nie o takie bijatyki walczyłem!Ale jeśli po coś to oglądać, to na pewno dla urody. Lub gdy się jest fanem jednej z tych jedenastu pokazanych postaci. No, może poza Niną i Anną, siostry Williams, jak przed chwilą wspomniałam, scenariusz potraktował bardzo nieładnie.
Dźwięki
Są.Tak, nic konstruktywnego za bardzo nie mogę powiedzieć. Aktorzy w większości ci sami, co w grze, więc jest poprawnie i akceptowalnie, ale bez fajerwerków.
Przesłodzoną Alisą jest doświadczona w rolach miłych i sympatycznych, ale głupiutkich dziewczyn Yuki Matsuoka (Osaka z Azumangi, Orihime z Bleacha, Mari z Hale + Guu). Uwielbiana nie tylko przeze mnie, utalentowana i wszechstronna Maaya Sakamoto (Hitomi w Escaflowne, Aeris w Kompilacji Final Fantasy VII, Haruhi z Ourana) jako Ling Xiaoyu zastąpiła tu po raz pierwszy Yumi Tōmę, wygląda na to, że na stałe - to jej nazwisko widnieje na liście płac nadchodzących Street Fighter x Tekken i Tekken Tag Tournament 2.
W fantastycznej roli Lee Chaolana znów usłyszymy Ryotaro Okiayu i jego genialne EXCELLENT. Masanori Shinohara, niestety, na stałe już zastąpił George'a Nakatę w roli Kazuyi, a z kolei Isshin Chiba wraca do roli jego niepokornego syna, Jina. Unshō Ishizuka po raz pierwszy jest tu Heihachim - to przygotowanie do Tekken Tag Tournament 2, gdzie powtórzy tę rolę.
Z kolei nudnego i niepotrzebnego Shina Kamiyę gra bardzo popularny ostatnio wśród dziewcząt Mamoru Miyano. I jego przyjemny głos to chyba jedyna zaleta tego tak bardzo nijakiego bohatera. Nawet nie postarano się o skonstruowanie go jako interesującej postaci, przez co wspomniana scena śmierci była jedną z najbardziej nieobchodzących mnie w ostatnich latach. Może gdyby kolega Shin zaśpiewał, jak Itchynose z UtaPri lub Shou ze Skip Beat byłby bardziej znośny?
Jeśli o muzykę chodzi, to w tle scen akcji przygrywają dynamiczne, techniawkowe utworki, dobrze komponujące się z walkami. W odróżnieniu od Soul Caliburów, Tekkeny nigdy nie miały jakoś szczególnie zwracającego mojej uwagi soundtracka, dlatego też i tutaj wszystko to się zlewa i podporządkowuje wizualiom. I dobrze.
Podsumowanie
Nie nastawiałam się na wiekopomne dzieło. Zdaję sobie sprawę, że fabuły w bijatykach są słabe i zadowoliłby mnie nawet kompletny brak takowej. Ale silenie się na poważną, mroczną historię nie miało szans się powieść, wyszła dziwaczna groteska. Najmocniejszymi elementami filmu są wstawki komediowe i piękne walki - niestety, jest ich za mało. Za mało też jest postaci - przy tak przerośniętej obsadzie gier to zrozumiałe, że nie ma szans, aby każdy się pojawił. Aktorski Dead or Alive jest jednak dla mnie pod tym względem wzorem - tam praktycznie każdy przewinął się chociaż w tle, na tyle krótko, że nie zakłócił głównego wątku (który był masą głupawej zabawy - i tak się ekranizacje bijatyk powinno robić), ale na tyle długo, że fani mogli zauważyć i się uśmiechnąć.
Ładny, choć rozczarowujący średniaczek, który może się głównie spodobać fanom Alisy i Xiaoyu. A podobno jest ich sporo. Wszystkie screeny wzięłam sobie z Tekkenowej wiki.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.