Pierwsze wrażenia: Kill la Kill
Rzadko na które anime czekam z takim utęsknieniem, dominuje we mnie raczej ciekawość. Tutaj jednak wiele nam obiecano - za serię odpowiedzialni są ludzie, którzy stworzyli takie cuda jak Inferno Cop czy Panty & Stocking.
Żaden z tych tytułów nie był przełomowy ani wybitny, ale oba wybijały się Fajnością. I przyjemnością oglądania. A to jest w końcu w anime najważniejsze.
Zaczynamy od zwykłej lekcji historii, gdzie nauczyciel opowiada o Hitlerze (taka metafora, jak się zaraz przekonamy), ale uczniowie go nie słuchają.
Nagle wpada członek potężnego Samorządu Uczniowskiego, którego boi się nawet nauczyciel. Otóż podobno ktoś z tej klasy chce się sprzeciwiać Samorządowi, więc trzeba go przykładnie ukarać!
Kudłaty grubasek zaczyna uciekać, jednak Samorząd go dopada. Okazuje się, że chłopak ukradł jeden z magicznych mundurków dających supermoce.
I faktycznie, zakładając strój zyskuje superszybkość. Niestety, był to mundurek o mocy jednej gwiazdki, podczas gdy walczący z nim członek Samorządu ma ubranie trójgwiazdkowe, bez większego wysiłku pokonuje więc grubaska.
Po czym możemy podziwiać piękną i dumną sylwetkę Przewodniczącej, Satsuki, rządzącej w szkole żelazną ręką. Tak, ten Hitler to dlatego.
A oto Ryuuko, nasza główna bohaterka. Właśnie przeniosła się do nowej szkoły.
Teraz musi się wspiąć przez całe miasto aż do szkoły. Bardzo podoba mi się, że wszystko razem wygląda jak Wieża Babel Bruegla. Nawiązania do europejskiej kultury zawsze na propsie.
Tymczasem jednak Ryuuko musi sobie poradzić jeszcze z gangiem dzieci - kieszonkowców, których powala kilkoma ciosami. Typowe dla Silnych Bohaterek.
Przywódczyni złodziejaszków dostaje lanie od starszej siostry, Mako, która zaraz potem pędzi na lekcje, jest bowiem, typowo dla moe dziewczynek, spóźniona.
Tymczasem Ryuuko przechodzi przez wrota szkoły, gdzie wisi trup kudłatego grubaska, którego widzieliśmy pokonanego wcześniej, wywieszonego tu jako ostrzeżenie. Edgy!
Mako jest optymistyczną i radosną dziewczyną, co kontrastuje z zastraszającą atmosferą szkoły. Albo po prostu jest taka durna. Tak czy owak robi wszystko, żeby zaprzyjaźnić się z Ryuuko, na poczatek proponując nowej koleżance miejsce w ławce obok. Które jeszcze wczoraj było zajmowane przez kudłatego grubaska, na szczęście dziś jest on martwy, więc wolne.
Wtem pojawia się Samorząd, a Ryuuko wykorzystuje to, by bezczelnie zapytać Przewodniczącą o właściciela połówki ogromnych nożyc, który zamordował kiedyś ojca dziewczyny. To jedyny ślad jaki pozostał po zabójcy, którego nasza bohaterka szuka.
Niestety, Satsuki nie chce współpracować, a w dodatku członkowie Samorządu teraz muszą ukarać Ryuuko za bezczelne zagadywanie do Pani Przewodniczącej. Okazuje się, że supermoce dawane przez jeden ze strojów wystarczą aby pokonać dziewczynę, która ratuje się ucieczką.
W kwaterze głównej Samorządu dowiadujemy się, że owe nożyce, których połówkę dzierży Ryuuko, zostały stworzone specjalnie aby walczyć z posiadaczami bojowych mundurków. Gdyby tylko dziewczyna miała więcej siły...
... za co też przeprasza swojego ojca, płacząc na zgliszczach domu, w którym kiedyś wspólnie mieszkali. Tymczasem jakiś przyjemniaczek zza winkla otwiera pod nią zapadnię i dziewczyna wpada do ukrytej piwnicy.
Tam jej krew budzi do życia żyjący, mówiący mundurek, który zmusza ją do założenia siebie w scenie przypominającej gwałt, co było odrobinkę niesmaczne.
Tymczasem członkowie Samorządu wzywają Ryuuko przez głośniki, grożąc, że usmażą na głębokim oleju jej przyjaciółkę, czyli jedyną osobę, z ktorą w tej szkole rozmawiała. Mako jednak bardziej przejmuje się tym, że widać jej bieliznę. Ale jest wdzięczna za uratowanie.
Pora na powtórkę pojedynku z bokserem, który ją wcześniej zlał! Niektórzy mówią, że ten strój również jest niesmaczny, ale niestety, nie widzę Waszych narzekań gdy patrzę na te śliczne underboobsy.
Tym razem superpotężny mundurek w połączeniu z magicznymi nożycami daje radę i Ryuuko wygrywa. Zapowiedź następnego odcinka sugeruje, że będzie takich pojedynków więcej.
PODSUMOWANIE:
Czekałam, czekałam i się doczekałam i nie zawiodło! Nie jest to doskonałe anime, ma czasem problemy ze statycznymi klatkami po których jeździ kamera, zamiast animacji, nie każdemu może się podobać mocna erotyka i przemoc, oraz korzystanie z ogranych do bólu motywów. Ja jednak uważam, że ze zmiksowania tych wszystkich rzeczy wyszła naprawdę przepyszna papka, a zaprezentowane elementy mniej lub bardziej lubię. Jestem bardzo zainteresowana, jak to dalej się rozwinie, bo teraz może być wszystkim - nie zdziwi mnie, jeśli szkoła okaże się ubraniowym mechem.
Kill la Kill to anime specyficzne, ale dostarczające wszystkiego, co obiecało. Czyli, przede wszystkim, mnóstwa świetnej rozrywki.
Też mi się to anime spodobało, nie jest jakoś szczególnie ambitne - wygląda jakby wrzucano do niej wszystko co wyszło z burzy mózgów autorów, ale to co wyszło jest naprawdę przyjemne. Dużo absurdu, zabawa kreską, może być naprawdę miła do oglądania seria.
OdpowiedzUsuńNo mnie się właśnie podoba, że od początku do końca jest niepoważnie, bo anime z ambicjami zwykle mają je na poziomie hasełek Paulo Coelho.
UsuńJeszcze nie widziałam żadnego anime z sezonu jesiennego. Za to anime na pewno się zabiorę, chociaż nie umiem się wyzbyć porównań tego tytuły do "Tengen Toppa Gurren Lagann". Dla mnie jednak mundurek nie jest zbyt piękny.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre porównanie, bowiem to ci sami twórcy co TTGL :)
UsuńNIE SŁYSZĘ NIE WIDZĘ PATRZĘ NA CYCUSIE TRALALALA
Od razu skojarzyło mi się z Dead Leaves, już od pierwszej sceny. Sprawdziłam. I co? ten sam reżyser. Mysza boss, mysza mistrz XD
OdpowiedzUsuńHaha, gratuluję znawstwa xD
UsuńMnie tez ten mundurek się aż tak nie podoba, wolę bardziej zakryte.
UsuńWiedziałem że skądś to ujęcie miasta kojarzę :D A tak poza tym, że zajebistość w stanie czystym to mi się rysunkowo kojarzy z latami 70, nie że przytyk tylko jakoś ta stylistyka rysunku daje lekko Daimosem i to mi się podoba, nie jest tka czysto i w ogóle. A tajemniczy gostek od zapadni to z tego co ogarnałęm chyba ten nauczyciel historii przecież... Ogólnie po pierwszym odcinku mam I WANT MOAR MOAR MOAR!
OdpowiedzUsuńNie miałam Polonii, więc mało anime sprzed lat 90 znam, jeśli już, to ich odświeżone wersje jak nowy Yatterman. Mnie się bardziej ze starymi kreskówkami kojarzyło i to też nie jest wada, wręcz przeciwnie.
UsuńO, a tego to nie zauważyłam, muszę się nauczycielowi potem przyjrzeć :3
Wydaje się pozytywnie szalone, ostatnio wiele serii próbuje wyglądać "inaczej" i "oryginalnie" ale średnio im to wychodzi, zobaczymy jak będzie w przypadku tego tytułu, na pewno obejrzę, tylko jeszcze nie wiem kiedy. xD
OdpowiedzUsuń