Servant x Service
Czasem mam wrażenie, że jestem już za stara na te chińskie bajki. Kolejne anime o nastolatkach w szkole, z problemami typu "OMG KLASÓWKA Z MAJZY" lub "OMG ŁADNY KOLEGA SIĘ SPOJRZAŁ" są coraz bardziej nieciekawe. Tak, sama też kiedyś byłam gimbusem i rozumiem, że w tym wieku Ładny Kolega to całe życie, ale, no teraz już jakby z tego wyrosłam troszeczkę.
Dlatego z zadowoleniem sięgnęłam po Servant x Service - obiecało mi opowieść o dwudziestoparolatkach zaczynających właśnie pierwszą pracę. Pierwszy odcinek odebrałam bardzo pozytywnie. Było trochę głupotek typu bieganie po biurze, ale, hej, też jestem dwudziestoparoletnim pracownikiem biurowym i też tu sobie czasem biegamy!
Niestety, całość serii nie była tym, czego oczekiwałam. Głównie dlatego, że później przeradza się w romans, a wygłupy stają się coraz bardziej, no, głupawe. Gdy w dodatku pojawia się pewien wstydliwy dyrektor, robi się całkowicie dziecinnie. Obserwujemy więc szczeniackie wygłupy teoretycznie dorosłych ludzi. A wiecie, co jest najgorsze? Podobało mi się.
Romans jest przyjemny i nienachalny, a bohaterowie okazują się całkiem sympatyczni. Mają wady i zalety, ale nikt nie jest typowo złym albo typowo dobrym człowiekiem. W każdym jest ta odrobina egoizmu, ale i przynajmniej trochę altruizmu. Zaskakujące było jak bardzo zmieniło mi się postrzeganie niektórych postaci. Oto nastoletnia, zaborcza siostra tak naprawdę troszczy się o brata, tylko w nieodpowiedni sposób, z czego nie zdaje sobie sprawy. Oto przemiła i cierpliwa Saya okazuje się nad wyraz stanowcza, gdy poruszy się ją w odpowiedni sposób. Oto pozbawiona emocji, znudzona Megumi okazuje się być w skomplikowanym związku, a w dodatku ledwo kryje się ze swoją pasją do cosplayu. Bo czym byłoby współczesne obyczajowe anime bez przynajmniej jednego otaku!
Najlepsze jest to, że nikt tu nie jest idiotą. Tak, bohaterowie czasem nie domyślają się niektórych rzeczy (najgorsza w tym jest główna bohaterka, bezustannie ślepa na zaloty głównego bohatera), ale każdy ma pewną dozę rozsądku. To nadal nie jest wiele i poszukiwacze realizmu proszeni są o opuszczenie pokładu. To komedia obyczajowa, nie studium charakterów. Przy czym "komedia" nie znaczy, że będziecie się tarzać ze śmiechu, no ale to może ja tak stoicko reaguję na komedie, ostatni raz turlałam się na Monty Pythonie w telewizji jakieś osiem lat temu. Więc no, może zwykły uśmiech to po prostu najwięcej na co mnie stać. A uśmiechałam się dość często. I było sympatycznie i wszyscy są zadowoleni.
Rysunki są proste, animacja nieskomplikowana, bo i seria obyczajowa nie potrzebuje epickich walk. Za kompozycję serii odpowiadał ten sam pan, który rok wcześniej pracował przy Binbougami. I serii o tym, jak Rock Lee z Naruto wpada w kupy. Komedia różne ma oblicza. Muzyka jakaś podobno była, ale, tradycyjnie, nic nie zauważyłam. Z kolei bardzo przyjemne wrażenie zrobiły na mnie głosy - wynajęto naprawdę dobrych aktorów, mimo że większości z nich nie kojarzę. To znaczy kojarzę inne postaci, które grali gdy spojrzę na listę ich ról, ale nie mają jakichś rozpoznawalnych manieryzmów. To dobrze, bardzo dobrze, bo można się w całości skupić na anime, a nie warstwie dźwiękowej.
Servant x Service to nieskomplikowana, przyjemna komedia romantyczna. Odrobinę szalona, ale łagodna przy tak wielu porąbanych parodiach. To anime nie jest niczym wybitnym, ale element pracujących, dorosłych ludzi to powiew świeżości wśród takich serii, choć, jak już wspomniałam, nie są oni zbyt dojrzali.
Aż wezmę i się skuszę na tą serię :D
OdpowiedzUsuńHmm jeśli w tej serii nie ma fanservisu i na głównego bohatera nie przypadają średnio 3 laski, to można by się skusić na tą serię ;)
OdpowiedzUsuńOj no weź ;3 co w tym złego, że trzy dziewczęta zauroczyły się w jednym chłopcu? ;]
OdpowiedzUsuńI jak dobrze rozumiem - fanserwis to po prostu takie jakieś soft hentai związane z seria anime?
W większości przypadków chłopak jest nieudacznikiem i fakt, że nagle 3 laski się w nim zakochują jest trochę nierealny. Nie lubię fanserwisu typu widać bohaterkom majtki, główny bohater "przypadkowo" zobaczy dziewczynę nago, czy dotknie za cycka. Jeszcze pół biedy jak seria jest otagowana, że to ecchi, albo harem to wiem żeby to omijać z daleka, gorzej jak tego nie ma i trzeba zgadywać po obrazku, albo muszę porzucić serię po kilku odcinkach.
OdpowiedzUsuńFanserwis to pokazywanie czegoś tylko po to, żeby przypodobać się widzowi. Tak, zazwyczaj polega na majtkach, cyckach i odcinku plażowym, ale może być na przykład fanserwis militarny, jak te wszystkie śliczne spluwy w Jormungandzie.
OdpowiedzUsuńNo i zgadzam się z kagusią - haremówki są niewyobrażalnie debilne. Główny bohater zazwyczaj nie ma ani trochę charakteru ani zainteresowań, poza tym, że jest miły. Na tyle miły, że nie narzeka, gdy lokalna tsundere wali go po ryju. Bo laski, które się w nim zakochują to też nie ludzie, a manekiny z jedną - dwiema cechami, w stylu "troskliwa przyjaciółka z dzieciństwa" i "chłopczycowata przyjaciółka z dzieciństwa". Jeśli się nie lubi cycków, lub cycki są takie sobie, to w tych seriach nie ma nic interesującego - ani fabuły, ani komedii, ani romansu.
Kiedyś zaczęłam oglądać, potem jakoś tak zapomniałam o tym anime, po Twojej recenzji do niego powróciłam.
OdpowiedzUsuńI przyznaję, że dla mnie rozkręca się tak na etapie piątego odcinka, oglądam dalej. Postacie całkiem przyjemne. No, może poza tą wiecznie wściekłą siostrzyczką, Touko (?) czy jak jej tam.
IMO siostrzyczka się potem poprawia, ale też ją najmniej lubiłam.
OdpowiedzUsuń