piątek, 5 stycznia 2018

Moje ulubione anime: Justice League Action

Nie potrafię pisać o rzeczach, które bezwarunkowo kocham, wszędzie muszę znaleźć choć kilka wad, rys, niedoskonałości. Dziewczyny z Lemurilii, gdy spotkałyśmy się w IRLu na ostatnim Animatsuri, mówiły, że to dobrze tak nie podchodzić bezkrytycznie do niczego, ale to właśnie blokowało mnie od dawna przed pisaniem o kreskówce którą adoruję. Dziś więc opowiem Wam o niej w samych subiektywnych superlatywach, zapewniając o moim zachwycie.

Plastic Man, Wonder Woman, Swamp Thing

Zaczęło się od Plastic Mana na 4chanie. Wchodziłam sobie na komiksowo - kreskówkowy board żeby poczytać złośliwe komentarze o regularnie czytanych kiepskich komiksach internetowych. Wiecie, bo drama, lubię. Ktoś gdzieś wrzucił kilka wyjętych z kontekstu bardzo śmiesznych komiksowych plansz i kadrów z Plastic Manem. Były też animowane gify i klipy. Plas to superbohater, który się rozciąga, zmienia kształty i jest Bardzo Śmieszny, idealnie więc sprawdza się w kreskówkach - na przykład trwających trochę ponad minutę shortach z DC Nation*. No spójrzcie tylko, jaka esencja kreskówkowości! Potem, poprzez klipy z Batman: The Brave and The Bold przeszłam do tych z Justice League Action właśnie - a po nich wyraźnie widać, że są już częścią większej całości. Zdobyłam więc wszystkie wtedy dostępne odcinki tej dopiero od niedawna wychodzącej serii i, żeby się troszkę przemęczyć, zaczęłam oglądać od początku - odcinek o Plastic Manie jest dopiero piętnasty, więc do tego czasu zdążyłam już wpaść po uszy.
Steppenwolf, Superman
Full disclosure: Justice League Action jest moją pierwszą kreskówką o Lidze Sprawiedliwości. Ta ze wczesnych lat dwutysięcznych była w Polsce emitowana tylko na kanałach satelitarnych, których nie miałam, a Super Friends chyba w ogóle. Wprawdzie oglądałam tę kultową serię o Batmanie ze wczesnych lat 90. i nawet gdzieś kiedyś u kogoś trafiłam na odcinek The Brave and the Bold (bo dobrze pamiętam Blue Beetle'a), ale przez większość życia preferowałam Marvela. Główne postaci DC nigdy do mnie nie trafiały - nadal nie mam specjalnej ochoty czytać ani oglądać nic o Supermanie czy Wonder Woman, nawet pomimo że gdy już się zdarzy, to zazwyczaj nie narzekam. Bo gdy są dobrze napisani, to naprawdę świetne postaci - problem w tym, że stworzono z nimi ogromne ilości przeróżnej jakości materiału, a mnie przytłacza przebijanie się przez ten słabszy.
Blue Beetle, Stargirl, Firestorm
Zdaję sobie sprawę, że jestem w mniejszości i że większość ludzi obecność Batmana przyciąga. Wiedzieli to też twórcy Justice League Action - początkowo nawet chcieli właśnie zrobić kreskówkę o Batmanie współpracującym z innymi, mniej znanymi postaciami, jak wspomniane już wyżej The Brave and The Bold. Koncept jednak zmieniono na całą Ligę żeby promować listopadowy film aktorski**, co sprawia, że w prawie każdym odcinku choć na chwilę pojawia się ktoś z Trójcy - a przynajmniej raz nie ma żadnego z nich. W pozostałych rolach postaci mniej znane albo prawie w ogóle nieznane. Dzięki temu mamy odcinek w którym Space Cabbie i Jonah Hex ratują kosmiczny pociąg przed Kanjarem Ro. Albo taki, gdzie mały chłopiec, którym opiekuje się Stargirl zostaje porwany przez Klariona, więc potrzeba pomocy Johna Constantine'a. Albo ten, gdzie Lobo okrada Czerwone Latarnie, więc wściekła banda Atrocitusa wpada na Ziemię i Dex-Starr jest uroczy. Nie musicie się martwić, jeśli nie kojarzycie którychś z tych imion, bo ja większości wcześniej też nie znałam. Dla takich osób właśnie jest Trójca, bo każdy ich kojarzy - przynajmniej jako symbole, niekoniecznie pełną historię i charakter postaci. Dlatego jestem też wdzięczna za odcinki skupiające się na nich, w szczególności ten o Supermanie tracącym swoje moce, ale nie dla nich tu jestem. Ja po Plastic Mana przyszłam.
Batman, Dex-Starr
Odcinki mają tylko 11 minut, więc połowę standardowego czasu antenowego - co pozwala je szybko wciągnąć, ale i mocno upraszcza. Spotkałam się z narzekaniem, że przez to wszystko dzieje się za szybko i nie ma czasu na jakiekolwiek rozwijanie postaci czy relacji pomiędzy nimi. Liczy się tylko ta tytułowa akcja, często jesteśmy wrzucani w sam jej środek już od początku. Ja też najbardziej lubię spokojniejsze momenty interakcji pomiędzy bohaterami i po prostu normalnego życia, dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że takich ten serial też trochę dostarcza. Widzicie, ważne jest, żeby zachować odpowiedni balans: moje ulubione komiksowe historyjki o tym jak dwie superbohaterki brały udział w konkursie piękności albo razem z kolegami poszły na szkolny zjazd po latach byłyby bardzo wybrakowane, gdyby w obu przypadkach nie zaatakowali kosmici - bo to jednak bohaterów chcę oglądać/czytać, nie jakąś zwykłą obyczajówkę. I Justice League Action ma takie momenty, ma Wonder Woman idącą na randkę z Supermanem*** lub Bizarro, Stargirl robiącą kanapki, Plastic Mana przekarmiającego Dex-Starra, czy Atenę flirtującą z Batmanem. Oczywiście są one rzadkie i krótkie, ale tym bardziej się nimi cieszę.
Green Arrow, Swamp Thing, Plastic Man
A jeśli nawet 11 minut to za długo, seria jest promowana na oficjalnym kanale Youtube DC Kids za pomocą dwuminutowych, komediowych shortów. Jeśli mnie znacie to wiecie, że absolutnie uwielbiam krótkie animacje, a te są przezabawne i trafiają nawet do większej ilości ludzi niż główne odcinki, w USA emitowane tylko raz w tygodniu na Cartoon Network w soboty o siódmej rano. Co powiecie na przykład na taki, w którym Lobo i Flash odgrywają Wilusia Kojota i Strusia Pędziwiatra? Albo gdzie Superman zmienia płeć? Albo taki śmieszkujący z filmu Batman v Superman? A zresztą, tutaj jest cała playlista. Szczególnie polecam każdy z nich.
Flash, Firestorm, Shazam (tak, w tej wersji naprawdę nazywa się Shazam i jest o tym śmieszny żart), Martian Manhunter, Plastic Man
Oczywiście Justice League Action to kreskówka dla dzieci. Odpowiada mi to, zmęczyłam się tymi modnymi w ostatnich latach cynizmem, dekonstrukcjami i samoświadomością. Dlatego fabuła jest łatwa do ogarnięcia, a odcinki pełne dość grzecznych i łatwo zrozumiałych żartów. Nie czułam jednak zażenowania dziecinnością, jakie czasem czuję oglądając Precure czy Pokemony. Znalazły się oczywiście subtelniejsze rzeczy dla potencjalnych rodziców oglądających razem ze swoim dzieckiem, jak mechaniczna sowa z filmu Zmierzch Tytanów z 1981 roku - żadnych jednak ironicznych złośliwości jak w Shreku i jego następcach.
John Constantine, Batman
Większość postaci zaprojektował Shane Glines, weteran designu w Warner Bros. Animation - pracował i nad Supermanem z 1996, i nad Justice League z 2002, choć to chyba pierwszy raz, gdy jest głównym projektantem. Jeśli nie siedzicie właśnie w pracy/szkole, polecam jego konto na Insta, wypełnione ślicznymi, niekoniecznie ubranymi paniami. Postaci męskie też umie rysować, spokojnie - jego Green Arrow jest świetny nawet jako tania figurka, tylko bardzo młody Superman trochę dziwny. Obsada głosowa również dostarcza. Fani poprzednich animacji DC cieszyli się z powrotu kilku znanych głosów, między innymi Kevina Conroya w roli Batmana, Marka Hamilla jako Jokera (i Trickstera, i samego Hamilla zresztą też, bo czemu nie), oraz Josha Keatona jako Hala Jordana. Mnie szczególnie podobał się P. J. Byrne w roli uroczego i naiwnego Firestorma, bo dokładnie takiego Bolina grał wcześniej w The Legend of Korra.
Harley Quinn, Vixen
Niestety, komiksowy Firestorm okazał się już nie być takim dobrym dzieckiem - choć może to moja wina, może wybrałam złe komiksy do czytania. Bo po kreskówce przyszedł czas na materiał źródłowy, którego wielką zaletą są ogromne ilości, a wadą - zróżnicowanie. Nawet nie chodzi o jakość, chociaż ona też jest ważna. Wszystko, co różni się od tej wersji historii/piosenki/postaci, którą poznałam jako pierwszą, jest automatycznie gorsze. Nienawidziłam kiedyś z tego powodu Disneyowskiego Herkulesa i mimo że z biegiem czasu dojrzałam i zmądrzałam i już nie krzyczę na okładki że mają zły tytuł (przynajmniej nie werbalnie - capsem na Twitterze się nie liczy), zauważyłam przy dyskusjach, że nie tylko ja miewam takie podejście. Dlatego widziałam Justice League Action krytykowane za po prostu zmiany w stosunku do innych wersji. Jak na przykład Scott Free będący tylko chłopakiem, nie mężem Big Bardy, albo Constantine z lizakami zamiast papierosów. Rozumiem to, bo sama tak mam, tylko w drugą stronę: wiele postaci poznałam poprzez tę serię, dlatego Firestorm tak mnie rozczarował. Dowcipnego i przyjaznego Swamp Thinga też chyba raczej nigdzie indziej nie znajdę, ale to dobrze, jestem świadoma, że mocno złagodzili postać do kreskówki dla dzieci. Z kolei Booster Gold, chciwy kretyn, w komiksach okazał się trochę bardziej skomplikowany - na szczęście tylko trochę, nadal pozostał zabawny.
Superman, Space Cabbie, Hawkman (w tle trochę Black Canary, Zatanny i Kilowoga)
Po tych paru miesiącach pisania notki, gdy już obejrzałam całą kreskówkę do końca, poczytałam, ochłonęłam, widzę, że pewnie nie będzie niczym specjalnym dla większości fanów. Ot, paru fetyszystów zapamięta sceny ze związaną Wonder Woman czy parodiującą hollywoodzkie gwiazdeczki Supergirl, a zabawne scenki z Plastic Manem nadal będą podawane dalej. Cieszę się jednak, że trafiłam na tę serię, bo jest po prostu zabawna. A za jakiś czas, gdy już przeczytam i zobaczę wszystko co mi się z uniwersum DC nawinie, wyciągnę DVD z Justice League Action i obejrzę jeszcze raz, zapewne wyłapując dużo więcej niż wtedy, gdy jeszcze nic nie wiedziałam. I może wytłumaczę to wtedy mojemu przyszłemu dziecku, bo to w sumie, ostatecznie, jest to kreskówka dla dzieci.
Wonder Woman, Booster Gold

* Krótkich przerywnikach z nieistniejącego już telewizyjnego bloku na Cartoon Network, poświęconego kreskówkom z bohaterami DC, takim jak Green Lantern czy Batman.
** Na mnie zadziałało - po kreskówce zaczęłam wciągać komiksy i tak się napaliłam na film, że poszłam zaraz na premierę i jestem zadowolona.
*** Co wywołało kontrowersje samo z siebie, bo shipperzy nie mogą wytrzymać gdy ship, którego nie lubią, jest choć zasugerowany, a co dopiero wprost pokazany. 

POWIĄZANE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.