10 anime na Crunchyrollu - krótkie odcinki edyszyn
Nie to, żeby
moja poprzednia notka z polecankami nie zawierała krótkometrażówek, ale jednak chciałabym się dziś na nich specjalnie skupić. Przede wszystkim, to dla nich w ogóle zarejestrowałam się na Crunchy, je też tam przede wszystkim oglądam. Krótkometrażówki są również ważne dla mnie, bo są zwięzłe, szalone i po prostu lubię małe porcje.
Szkolna komedia o chłopcu wygłupiającym się w szkole. Główna bohaterka, Yokoi, stara się skupić na lekcji, ale zawsze dekoncentrują ją zabawy urządzane przez kolegę z ławki obok, Sekiego. A Seki zabawy wymyśla naprawdę skomplikowane - a to poleruje powierzchnię swojej ławki na lustro, a to odgrywa prawdziwą wojnę pionkami do Shougi, a to robi cqały serial obyczajowy o rodzinie robotów - mamie i tacie z dzieckiem. Za to nigdy się nie odzywa - przez większość czasu słyszymy szczegółowe i pełne ekscytacji komentarze w głowie Yokoi, która stara się nie zwracać uwagi, ale nigdy jej nie wychodzi.
Szalona i ekscytująca opowieść o Pierwszej Miłości. Luluco to nastolatka starająca się za wszelką cenę żyć normalnie, ale jest to trochę trudne, gdy mieszka się w jedynym na świecie mieście, gdzie kosmici to norma, ojciec pracuje w Kosmicznym Patrolu, w szkole rozprzestrzenia się telefoniczna apka do kradnięcia rzeczy ludziom, a i tak największym problemem jest ten nowy, śliczny chłopiec, który dołączył do klasy... Luluco to produkcja Studia Trigger, jest więc odpowiednio szalona, nieprzewidywalna i pełna nawiązań do ich innych prac. Ale spokojnie, nie musicie ich znać, nie potrzeba też specjalnie śledzić i robić notatek z fabuły - to przede wszystkim lekka historyjka o głupim uczuciu.
Anime edukacyjne to chyba mój ulubiony podgatunek: bawiąc uczą, ucząc bawią. Tytułowa Galko to nastolatka należąca do subkultury gyaru - dbających o siebie i mających opinię głupich i puszczalskich dziewcząt. Jasnym więc jest, że to dziewica, a w dodatku może nie prymuska, ale bardzo inteligetna i ciekawa świata. Toteż spędza dużo czasu na rozmowach z koleżankami: sarkastyczną kujonką Otako i i elegancką Ojou z dobrego domu. Dziewczyny rozmawiają o swoich ciałach, seksie i psychologii, nic nie jest dla nich tematem tabu, choć nadal czasem się zawstydzą.
A tu ładni chłopcy! Tatsumi pewnego dnia znajduje pięknego, nieprzytomnego mężczyznę - facet okazuje się być syrenem i zamieszkuje w wannie Tatsumiego. wkrótce też pojawia się więcej ładnych panów potworków, na przykład ośmiornic czy krab. Jest, oczywiście, mnóstwo homoerotycznych żartów, na przykład zazdrosna młodsza siostrzyczka myśli, że Tatsumi i syren są partnerami, zresztą niebezpodstawnie, bo przecież kąpią się razem, w końcu wanna jest tylko jedna. Nie uśmiałam się mocno, ale to nadal bardzo sympatyczna seria.
Anime twórców Ai Mai Mii, podobało mi się dużo bardziej niż tamto. tytułowa Somera to biedna sierota mieszkająca z młodszą siostrą - po rodzicach odziedziczyła magiczną technikę walki Pięść Nonomoto, która faktycznie mocno się przydaje, na przykład dając majonez, żeby było z czym żreć trawę, bo bida straszna. Siostry mają też różne koleżanki, nie wszystkie są Ziemiankami - za to wszystkie ich przygody są szalone i zabawne.
Monochrome to bez wątpienia moja najulubieńsza idolka. Jest androidem, więc mówi elektronicznym głosem, prawie nie okazuje emocji i wymaga wymiany baterii. Jest też początkująca w showbiznesie, więc stara się zwrócić na siebie uwagę na wszelkie sposoby, co zazwyczaj sprawia, że odnosi sukcesy na każdym polu poza byciem idolką - łącznie ze złotymi medalami olimpijskimi. Pierwsza seria to tylko 13 czterominutowych, komediowych historyjek, ale w drugiej i trzeciej mamy już dwa razy więcej czasu antenowego, więc dostajemy inspirującą i nadal zabawną historię o pięciu się po szczeblach kariery.
Najpierw myślałam, że to haremówka. Wszelkie opisy na to wskazywały - czym innym może być chłopiec samotnie mieszkający z żeńską demonicą i przyjaźniący się z różnymi innymi? Okazało się jednak, że Kiitaro to naprawdę młody chłopak, któremu amory nie w głowie, duchy i demony są dla niego bardziej przyjaciółmi i rodziną, bo nie ma żadnych ludzkich towarzyszy - znalazł się na przykład moment, gdy seksowna lisica próbowała go tulić do swoich wielkich piersi, wic ten, żeby się uwolnić, ją ugryzł. Seria poza aspektem lekkiej komedii o tej niezwykłej przyjaźni jest też edukacyjna - pokazuje różne typy japońskich duchów i demonów i jak sobie z nimi radzić. Przy tym też dobrze wygląda!
Ekranizacja telefonicznej aplikacji ze spersonalizowanymi newsami. W anime trzy Hackadolle każdego dnia wyruszają, żeby poprawić życie nieszczęśliwej osoby za pomocą informacji. Są przy tym głupkowate, nieogarnięte i niekompetentne, ale też bardzo zabawne i ładne. Zaskoczyło mnie, że parodiują rzeczywiste rzeczy - w wielu anime loga są przekręcane, nazwy wypipczane, a postaci przekolorowywane, a tu mamy odcinek o fance BL i zbliżenia na okładki. Moim osobistym faworytem jest odcinek siódmy o Hackadollach pomagających w produkcji anime, z maksymalnie pesymistycznej strony - jego tytuł, Kurobako, nawiązuje do Shirobako, anime o produkcji anime od studia PA Works (shiro - biały, kuro - czarny).
Kontynuacja amatorskiej krótkometrażówki sprzed lat - spokojnie, nie musicie jej znać, ciężko nawet ją znaleźć - właśnie sprawdziłam Youtuba i są tylko wersje z hiszpańskimi napisami (bo każde anime jest na Youtubie po hiszpańsku). Oryginał był czterominutową miniaturką, która rozpoczęła karierę Makoto Shinkaia - dziś bardziej znanego z pięknych graficznie filmów takich jak 5 Centimetres Per Second i Your Name. Everything Flows jest zrobione przez zupełnie innych ludzi w innym studiu, ale nadal wygląda ślicznie i ma tę melancholijną atmosferę mono no aware - piękna przemijania. Jakoś nie potrafię kupić uczuć w twórczości Shinkaia, więc może to i lepiej, gdy jego pomysły są adaptowane przez kogoś innego. Pod koniec sierpnia Waneko wyda jednotomową mangę również powiązaną z Kotem i Jego Panią - z pewnością trafi na moją półkę!
Znów pojedyncza miniaturka na sam koniec. Traveling Daru to około dziesięciominutowa historyjka o zabawce, tytułowym Daru, którego właścicielka gubi na lotnisku (rodzice bardzo się spieszyli), a laleczka ożywa i zwiedza cały świat w poszukiwaniu dziewczynki. Niewiele więcej mogę powiedzieć, żeby nie popsuć seansu - najwyżej ostrzec, żebyście przygotowali chusteczki!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.